wtorek, 9 kwietnia 2013

Pierwszy i drugi wymiar. Rozdział 4.


4. To wydarzyło się za szybko.

Wiele dni, wieczorów, popołudni minęło od dnia, w którym się pogodziliśmy. Każdego dnia jeździł ze mną do szkoły i ze mną z niej wracał. Później odrabialiśmy wspólnie szybko lekcje, oczywiście te co mogliśmy razem robić, a potem spędzaliśmy razem czas, robiliśmy różne głupoty, śmialiśmy się z nich, dużo pływaliśmy oraz biegaliśmy, co mi się bardzo spodobało, bo niewiadomo, dlaczego on nie mógł mnie dogonić. Któregoś razu nawet chciał mnie przekonać do tego, aby reprezentować szkołę w biegach przełajowych, ale mu to się nie udało, ale coś czułam, że skoro on nie może mnie do tego przekonać to będzie docierał do innych, aby mnie przekonać i jak mi się zdaje,  to nie myliłam się. Kilka dni później miałam zaliczenia na lekcji wychowania fizycznego, dotyczyły one właśnie biegów przełajowych, dziwnym trafem były akurat w tym samym tygodniu co Maciuś próbował mnie przekonać do biegów.
- No to jak dziewczyny – powiedziała nauczycielka – Dzisiaj zaliczenia na osiemset metrów.
- Co?? Niee!! – Krzyknęłyśmy chórem
- Tak, tak dziewczynki jest już maj a my nie mamy wstawionych ocen z biegów.
- O nie!- ponownie zaprzeczyłyśmy.
- O tak! – powiedziała nauczycielka – Niedługo zawody, a ja muszę kogoś do nich wystawić. I w ten sposób wyłonimy trzy osoby z waszej klasy, które pobiegną.
- Co? – wrzasnęłyśmy znów.
- To. Tak jak powiedziałam trzy najlepsze osoby z klasy pobiegną w zawodach. Może w końcu naszej szkole uda się zwyciężyć. No to porozciągajcie się, a ja w tym czasie pójdę po stoper. – powiedziała nauczycielka.
Nauczycielka za chwilę wróciła i startowałyśmy po trzy osoby w kolejności alfabetycznej. Ja startowałam w trzeciej trójce. Stałam przygotowana do biegu kiedy usłyszałam:
- Do biegu, gotowi, START !
Wystartowałam pomału i byłam z jakieś dwa metry za koleżankami kiedy stwierdziłam że niema sensu takie wleczenie się, bo i tak kiedyś wyjdzie na jaw, że ja potrafię szybko biegać. No to trochę przyspieszyłam, ale nie za bardzo i od razu zobaczyłam że je mijam i wyprzedzam o  jakieś trzy metry. Potem przez jedno kółko próbowały mnie wyprzedzić, ale im się to nie udało a wręcz przeciwnie jeszcze zwiększyły odległość między nami. Kiedy rozpoczęłam ostatnie kółko to one niedługo przede mną zaczęły przedostatnie. Ja już bez żadnego wysiłku dość szybko je wyprzedziłam znaczy zdublowałam i pobiegłam sobie spokojnie do mety. Wtedy nauczycielce oczy zbielały, bo jeszcze nigdy w żadnej klasie dziewczyna nie osiągnęła takiego czasu. Czas ten Przekraczał normy dla dziewczyn a mieścił się w tabeli na najwyższą ocenę u chłopców. Nauczycielka otrzęsła się z szoku i liczyła czas dalej. Kiedy wszystkie już pobiegłyśmy. Powiedziała:
- Aniu, bo tak chyba się nazywasz tak?
- Tak – odpowiedziałam
- Osiągasz czas jaki osiągają chłopacy i to na prawdę tacy mocno wysportowani. No i oczywiście wyznaczam cię na zawodniczkę.
- A czy muszę ? – zapytałam nauczycielki.
- Tak, jak powiedziałam wcześniej, choć wtedy nie byłam świadoma tego, że ty osiągniesz taki wynik. – odpowiedziała.
Na lekcji biologii mieliśmy lekcje z płazów, więc rozkrajaliśmy żaby, a że zrobiło mi się nie dobrze to wyszłam z Maćkiem do pielęgniarki po jakieś lekarstwo. Z tej tego dnia pamiętałam jedynie to jak wchodziłam do gabinetu pielęgniarki i popołudnie, co było dziwne bo czułam się jakby ktoś pół dnia wyrwał mi z życia.
Tego popołudnia, co mnie zdziwiło, nikt nie przyjechał po mnie i Maćka pod szkołę, co robił tata, albo mama. Szybko, więc złapałam Maćka za rękę i pobiegliśmy do pracy mojego taty, ponieważ swój telefon zostawiłam dzisiaj przypadkowo w domu. Kiedy weszliśmy, a raczej wbiegliśmy, do recepcji to podeszliśmy do miłej pani i powiedziałam:
- Dzień Dobry, czy zastałam mojego tatę w swoim biurze ?
- Dzień dobry – odpowiedziała – Nie przykro mi, ale twój tata zostawił ci to na wszelki wypadek, jakbyś nie wzięła swojego telefonu. Proszę oto ta kartka.
Kiedy czytałam tą kartkę , byłam w takim szoku, że nie wiem jakim cudem w pewnym momencie poczułam, że leżę.
- Skarbie, Aniu, proszę obudź się, proszę… – mówił do mnie Maciek
Co proszę ? Pomyślałam, jak to mam się obudzić. Ja przecież nie śpię. Nie wiem dlaczego leżałam, a co najmniej mi się tak zdawało. Nie widziałam Maćka i poczułam że muszę otworzyć oczy, ale jakim cudem miałam je zamknięte.
- Budzi się – usłyszałam ponad sobą, był to Maciek – Aniu,  nareszcie bałem się, że będziemy musieli dzwonić na pogotowie.
- Co? Na jakie u licha pogotowie, ja i tak powinnam już tam być. – próbowałam się podnieść, ale gdy tylko podniosłam się choć trochę od razu robiło mi się słabo, dziwnie słabo. – Maciek pomóż mi wstać proszę. Muszę się dostać do szpitala i to szybko.
- Co? Po co? Aż tak źle się czujesz ? – odpowiedział z wielkim zatroskaniem.
- Nie. Tak w ogóle co się ze mną stało ? Czemu leżę ? – zapytałam ze zdziwieniem.
- To ty nie wiesz ? To było tak, dostałaś tą kartkę, pośpiesznie ją przeczytałaś i obróciłaś się twarzą do nie, to było okropne, co potem się wydarzyło, kiedy popatrzyłem w twoje oczy to zobaczyłem tylko białka, zaczęłaś delikatnie drżeć i robić się blada i padłaś na ziemię. Myślałem, że to jakaś padaczka czy coś.
- Nie, ja tak po prostu mam, jak mdleje, co mi się rzadko zdarza, z powodu wielkiej niespodziewanej wiadomości. A te białka oczu to pewnie po biegu i tej informacji. Muszę się dostać jak najszybciej do szpitala, to chodzi o moją mamę.
- Co? – zapytał – Jak to Czy ona, ona zaczęła rodzić ?
- Tak, chyba tak, ale to za wcześnie, nie sądzisz ?
- No tak mi się wydaje. Czekaj zadzwonię do taty mojego to zaraz po nas przyjedzie, dasz radę wyjść sama czy jak zadzwonię po tatę mam cię wynieść ? – zapytał patrząc na mnie z zatroskaniem
- Chyba nie dam rady sama, ale nie musisz mnie nieść wystarczy, że pomożesz mi dojść.
- No dobrze jak uważasz, ale jedno drżenie a będę cię nieść. – powiedział z lekkim uśmiechem, takim wyglądającym na wymuszony.
Oczywiście, że mnie niósł, bo zachwiałam się tuż po przejściu trzech kroków. Jak ja miałam być spokojna gdy moja mama zaczęła rodzić i to za wcześnie. Kiedy leżałam na tylnym siedzeniu samochodu taty Maćka i oczywiście nie mógł odpuścić aby moja głowa nie leżała na jego kolanach. Mój kochany, nadopiekuńczy Maciuś. W drodze do szpitala Maciek powiedział:
- Aniu zanim pójdziesz do taty to proszę choć ze mną aby ciebie lekarz przebadał.
- Maciek, proszę ja, chociaż muszę się zobaczyć z tatą, bo inaczej będzie jeszcze gorzej… - zaczęłam, ale Maciek mi przerwał.
- Ciii… Nic już nie mów, spokojnie. – powiedział, i przymknął mi usta delikatnie ręką -  Ja to załatwię, ciebie przebadają, a ja pójdę porozmawiać z twoim tatą aby do ciebie przyszedł. Martwię się o ciebie, nie chcę aby ci coś się stało.
Nic już nie mówiłam, nawet nie miałam jak po prostu z oczu same łzy mi poleciały.
- Ciii… Nie płacz, proszę cię nie płacz już. No już, wszystko będzie dobrze z twoją mamą i z tobą też.
- Taaak … - jąkałam – Moooże i byyy byyyło gggdybym  wzięłaa teeeleffon, moooże byyyło byyy inaaaczej.
- Ciii… No już. Ciii.. Nie płacz. – pocieszał mnie Maciek.
Zanim dojechaliśmy ja byłam na tyle spokojna aby posłuchać się mojego chłopaka i iść się przebadać. Oczywiście wyszło na moje, że to po prostu z nerwów straciłam przytomność, ale lekarz dyżurny zlecił mi kilka podstawowych badań, więc musiałam zostać na noc w szpitalu. Tata jak przyszedł do mnie i zobaczył, że leżę jako pacjentka to po prostu dostał szału. I tak był zdenerwowany ale jak zobaczył mnie to myślałam że on postrada zaraz zmysły.
- Córciu, co się stało, twoja mama, jak to tu leżysz, mama rodzi i lekarze nie wiedzą czy te dzieci przeżyją?
- Tato, proszę uspokój się nic nie rozumiem z tego bełkotu. – powiedziałam i na ocucenie klepnęłam po policzku delikatnie tatę. Momentalnie zrozumiał co do niego powiedziałam.
- No już dobrze, dziękuję. Co się stało że tu się znalazłaś?
- No więc zemdlałam i Maciek powiedział, żebym się przebadała, bo ponoć to co się ze mną działo wyglądało strasznie. – powiedziałam.  – Co z mamą i dzieciakami ?
- Oj to nie dobrze, że tak reagujesz na większy stres. Z mamą Nie wiem, ale z dzieciakami źle. Niewiadomo czy przeżyją, a jeśli przeżyją to z wadami ciała. Tak powiedział mi lekarz. A co tobie powiedział lekarz?
- O mnie się nie martw, ważne żeby mama i dziewczynki przeżyły całe i zdrowe, ja to już jak stary pies, się wyliże, jak zwykle.
Potem przyszła pielęgniarka podała mi kroplówkę i poszłam spać, a co najmniej tak mi się zdawało.
Nie wiem jak długo spałam, ale zdawało mi się że długo. Kiedy się obudziłam leżałam podłączona chyba do miliona kabelków, po prawej stronie miałam monitor i słyszałam jak coś wydaje odgłosy. Nie wiedziałam jak tu się znalazłam, ale czułam się jak w filmie o jakichś lekarzach, którzy pracują na jakimś ostrym dyżurze. Po mojej lewej stronie spał na krześle Maciek zapłakany, nie wyspany, z miną strasznie zmartwionego. Co się u licha ciężkiego ze mną działo? Gdzie jestem? Czemu jest tu Maciek wyglądający jakbym ja już umarła. Nagle zobaczyłam jak do pokoju wchodzi tata, a za nim mama jeszcze w ciąży. Co mama w ciąży? Jak to przecież podobno zaczęła rodzić?
- Maciek obudź się Ania otworzyła oczy, już nie jest w śpiączce.
- Ania ? Boże dziękuję, bardzo dziękuję. Ania nawet nie wiesz jak się cieszę, lekarze mówili, że możesz już się nigdy więcej nie obudzić, mówili… - zachwycony i zmartwiony mówił, ale moja mama przerwała.
- Mówili to mówili tamto. Nie czas na to leć po pielęgniarkę.
- Dobrze już lecę. – i poszedł
- Mamo, czy ty nie urodziłaś jeszcze ?
- No nie jak widać. – tu pokazała na swój już dość duży brzuch – coś nie tak ?
- No bo, bo myślałam że zaczęłaś rodzić .
- Kochanie – odezwał się tata – pewnie nie wiesz co się z tobą działo.
- Raczej nie wiem. Jak słyszałam to byłam w śpiączce, ale właściwie dlaczego? Co się działo?
- To było tak – zaczął tata. – Maciek zaprowadził cię do pielęgniarki bo w trakcie biologii zrobiło się ci nie dobrze, ale pielęgniarka ani my nie wiedzieliśmy że masz na ten lek uczulenie i podała ci lek który wywołał u ciebie zapaść, znaczy że straciłaś przytomność. Potem przyjechałaś tutaj i zostaliśmy powiadomieni to przyjechaliśmy najszybciej jak mogliśmy. Strasznie się o ciebie baliśmy. Spałaś trzy dni. Lekarze mówili że może być tak w najgorszym przypadku że się nie obudzisz, zwłaszcza że ciśnienie twojej krwi spadało strasznie szybko, ale zatrzymało się jakoś tak godzinę temu i zaczęło się stabilizować , czuliśmy, że się niedługo obudzisz, po prostu to wiedzieliśmy. Maćkowi chyba na tobie bardzo zależy siedział tu z tobą dzień i noc po prostu nie chciał odchodzić od twojego łóżka jak widziałaś.
- O jej, narobiłam tylko kłopotu sobie i wam wszystkim. Przepraszam. – odpowiedziałam
- To nie twoja wina córciu, może to i dobrze że tak się stało teraz wiemy czego ci nie podawać, aby taka sytuacja się nie powtórzyła – powiedziała mama, która siedziała na łóżku obok mnie i głaskała mnie po głowie.
Potem badali mnie lekarze chyba godzinami, byłam tak pokłuta jakby jeżowi wyrwali wszystkie igły. Następnego dnia wróciłam do domu ze zwolnieniem do końca tygodnia ze szkoły.
Moja mama w wyniku wielkiego stresu po tygodniu od mojego zasłabnięcia wylądowała w szpitalu gdzie później poroniła.
Był to wielki cios dla nas wszystkich brakowało tylko kilku miesięcy trzech chyba. I umarły. Nie było dla mnie życia bez nich, tak chciałam mieć rodzeństwo, a moi rodzice chcieli mieć nasze dziewczynki tu w domu, ale tak się nie stanie już.
Nie potrafiłam nawet pokazać się w szkole jak się dowiedziałam. Załamałam się bardzo i gdyby nie fakt że muszę być i żyć tu na tym świecie to by już mnie tu nie było. Tak chciałam je zobaczyć.
__________________________________

Z dedykacją dla :
~~ Alpha Fearis
~~ Cupcake

4 komentarze:

  1. Dziękuję za dedykację :*

    Ojej :( Jaki smutny rozdział. I ten moment kiedy mama Ani poroniła. Coś tak czułam, że tak się stanie, ale nie sądziłam, że mam rację :((
    Ale przecież możliwe jest aby jej mama ponownie zaszła w ciążę. Więc może nie wszystko stracone :)

    I to zagmatwane zdarzenie ze śpiączką. I pomyśleć, że to przez biologię i ohydne żaby ! BLEEEEE.
    Nie dziwię się, że Ania zasłabła. Tylko nie jestem pewna, czy takich technik używa się w Polsce. Raczej nie...

    No to pozostaje czekać na następny rozdział ^ ^
    Oj, czekam, czekam....
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ proszę bardzo ;)
    Nie wszystko stracone ;)
    Na tym zagmatwaniu miała cała sytuacja miała polegać, a co do praktyk, to specjalnie stworzona sytuacja ;)
    Tez pozdrawiam ;)
    ~~ littlegraybutterfly ~~

    OdpowiedzUsuń
  3. Hihi ^^ ale słodka z nich parka! (na razie...) ;P
    Ohh...800m....skąd ja to znam?! Myślałam, że jak dobiegnę (czego też nie byłam pewna) to się normalnie zrzygam O_o ale na szczęście obeszło się bez tej przyjemności xD
    Ojej! Jaka szybka o.o hmm...myślę, że to jednak nie jest zwykły talent... ;) ale to tylko MOJE dziwne domysły ;3
    Oj! Jej mama rodzi za wcześnie?! Oby nic się nie stało... O! Dobrze, że się ocknęła! Przez chwilę myślałam, że napiszesz coś w stylu : Ocknęła się, a obok niej siedział zapłakany, siwowłosy Maciek z laską u boku :D haha!
    No nie! Poroniła?! ;'(( ;OO ale to straszne... mogłaś...a właściwie, to dobrze, że nie opisałaś :( Nawet nie mogę sobie wyobrazić, co czuje matka w takich chwilach...
    Rozdział bardzo przygnębiający...i smutny...
    Ale mam nadzieję, że wszystko się jakoś naprawi :)

    Idę czytać dalej ;**
    AAlexa

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedługo pojawi się nowy rozdział, i rozjaśni się wszystko związane z matką i dlaczego tak rozwinęłam taki wątek. ;)
    Na pewno mogę Ci potwierdzić że ma talent, a dlaczego to dowiesz się w kolejnych rozdziałach. ;)
    pozdrawiam,
    ~littlegraybutterfly~

    OdpowiedzUsuń